Scenariusz – “Dmuchając na zimne”…
… to scenariusz bardzo na czasie. Porusza w sposób komediowy problem społeczny dotyczący osób starszych.
W dziale scenariusze odnajdziecie Państwo scenariusz “Dmuchając na zimne” To kolejne dzieło tej autorki na naszej Platformie. Podobnie jak poprzedni scenariusz czyli “Przypadek Specjalny” jest to komedia, tylko tym razem o zabarwieniu kryminalnym.
Pierwszy scenariusz cieszy się sporym zainteresowaniem różnych grup teatralnych. Oczekujemy w najbliższym czasie dwóch premier, a co możemy powiedzieć o drugim…
Tego dowiecie się Państwo z wywiadu z autorką Karoliną Staniszewską
RED: Pani Karolino, ‘Przypadek specjalny” będzie grany w Ostródzie oraz w Glinojecku, poszedł już w świat, teraz mamy “Dmuchając na Zimne” Odnosimy wrażenie, że to komedia kryminalna poruszająca temat ” tak zwanej niechlubnej metody na wnuczka”?
K.S: Tak – chciałam wziąć pod lupę jakiś aktualny problem dotyczący naszej rzeczywistości. Zależy mi na tym, by pisać komedie i farsy nie skupiające się tylko sprawach damsko-męskich czy tajemniczych morderstwach.
RED: Czy może Pani uchylić czytelnikom rąbka tajemnicy i w zarysie przedstawić fabułę?
K.S: Główną bohaterką jest starsza pani. Mieszka sama w nieciekawej okolicy, jej lokum obfituje w drobne (ale uciążliwe) usterki, a rodzina wpada z wizytą tylko po to, żeby złożyć hurtowe zamówienie na wigilijne uszka. Jednak kilka dni przed Bożym Narodzeniem zdarza się cud; w cichym dotąd mieszkanku nieoczekiwanie pojawiają się liczni goście. Każdy z nich ma w tym jakiś ukryty interes – i to najczęściej rozbieżny z interesem pozostałych. Wkrótce jednak każdy się też przekona, że czasem łatwiej jest wejść, niż wyjść…
RED: Łatwiej wejść niż wyjść… te słowa dają wiele do myślenia. Chyba nie trzeba nic więcej dodawać w tym temacie, więc zapytam z innej beczki. Na Platformie znajdują się już dwa Pani scenariusze. Nie są to miniatury czy etiudy a pełno wymiarowe czasowo sztuki. Scenariusze maja po 100 stron. Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać, przecież z wykształcenia Pani jest…
K.S: …filologiem angielskim. Mam też dyplom muzyka zawodowego (po szkole średniej), ale to trofeum to już raczej tylko dekoracja ścienna. Natomiast szkoła muzyczna na pewno nauczyła mnie metodyczności i dbania o szczegóły, co się przydaje w pracy nad tekstem.
RED: No właśnie. Tak wiec co się wydarzyło, że zaczęła Pani pisać scenariusze teatralne?
K.S: Kiedy byłam w I klasie liceum, Teatr Polski we Wrocławiu akurat ogłosił drugą edycję ogólnopolskiego konkursu dla młodzieży pod nazwą “Dramaturgia młodych”. Postanowiłam spróbować i zupełnie nieoczekiwanie moja sztuka zajęła pierwsze miejsce, a potem została wystawiona w reżyserii p. Krzysztofa Dracza. Rok czy dwa lata później wygrałam też kolejną edycję tego konkursu, co zachęciło mnie do dalszych prób na polu teatralnym.
RED: Czy to miłość do teatru czy do pisania ?
K.S: Chyba raczej do pisania, bo ogólnie bardzo lubię pracę z tekstem. Chętnie pisałabym też scenariusze filmowe, bo wtedy można przenieść akcję w plener albo coś pokazać zamiast tylko o tym opowiadać (ze względu na ograniczenia techniczne). Nie tracę nadziei, że jeszcze kiedyś mi się to uda.
RED: Jak pisze się scenariusz teatralny?
K.S: W moim przypadku najdłuższy i najtrudniejszy jest etap planowania akcji. Zawsze najpierw robię sobie rozpiskę na poszczególne sceny, z punktami zwrotnymi. Samo pisanie i poprawianie dialogów to już przyjemność.
RED: Po jakim czasie udało się Pani zainteresować swoją twórczością i jak do tego doszło?
K.S: Przez mniej więcej dziesięć lat (z dłuższymi i krótszymi przerwami) wysyłałam swoje teksty na konkursy dramatopisarskie i filmowe, a także do teatrów z prośbą o recenzję (tu chciałabym ogromnie podziękować Grzegorzowi Reszce z Kompanii Teatralnej “Mamro” za życzliwość i cenne uwagi). Sukcesów w konkursach nie osiągnęłam, ale na pewno nie był to czas zmarnowany, bo bardzo dużo się nauczyłam. Natomiast strategia rozsyłania tekstów przyniosła efekt, bo kilka lat temu teatr amatorski w Poznaniu wystawił poprzednią wersję mojej komedii kryminalnej pt. “Dmuchając na zimne”. Było to ogromnie miłe doświadczenie i dodało mi wiary, że nie należy się poddawać.
RED: Jak widać upór w dążeniach przynosi efekty – gratulujemy! Na koniec naszej rozmowy – może jakieś rady dla początkujących?
K.S: Dość powszechny jest pogląd, że pisanie to rzemiosło. W dużej mierze się z tym zgadzam i dlatego sądzę, że warto zacząć od teorii – z książek polskojęzycznych mogę polecić “Jak napisać scenariusz filmowy” Russina i Downsa, “Scenariusz w przerwie na kawę” Pilar Alessandry czy “Alchemię scenariusza filmowego” Piotra Wereśniaka. Dzięki temu już na początku pracy nad tekstem można uniknąć błędów przy konstruowaniu akcji czy postaci. Poza tym nie należy się bać krytyki – byle tylko konstruktywnej. Można wysyłać swoje teksty do teatrów (choć z odpowiedzią bywa różnie) albo szukać recenzentów np. na forach scenarzystów na Facebooku. Oczywiście może się okazać, że pół scenariusza trzeba napisać całkiem od nowa, a pozostała część też wymaga poprawek. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że takie kompletne przemeblowanie jest tylko z korzyścią dla tekstu.
RED: Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów
K.S: Również dziękuję i pozdrawiam wszystkie grupy teatralne skupione wokół Platformy Teatrów amatorskich, jak i pozostałe równie prężnie działające.